8 Trzeci etap okresu mekkańskiego – głoszenie islamu poza Mekką

8.1. Wysłannik Boga (niech będzie z nim pokój i błogosławieństwo) w At-Ta’if

W miesiącu szawwal dziesiątego roku misji proroczej, co odpowiada przełomowi maja i czerwca 619 roku po narodzeniu Jezusa (niech będzie z nim pokój), Prorok (niech będzie z nim pokój i błogosławieństwo) udał się do oddalonego od Mekki o około sześćdziesiąt mil miasta At-Ta’if. Podróż odbył pieszo, a towarzyszył mu jego sługa Zajd bin Harisa. Za każdym razem, gdy na drodze napotykał na jakieś plemię, zapraszał je do islamu, jednakże nikt tego zaproszenia nie przyjął. Po dotarciu do At-Ta’if Prorok spotkał się z trzema braćmi, którzy byli przywódcami mieszkających tam Arabów z plemienia Sakif – Abd Jalilem, Masudem i Habibem, synami Amra bin Umajra as-Sakafiego, i przekazał im zaproszenie do islamu.
– Bóg podarłby okrycie Kaby, gdyby naprawdę cię posłał! – powiedział pierwszy (mając na myśli, że Bóg zesłałby jakiś cud).
– Czy Bóg nie znalazł nikogo innego, że posłał ciebie? – zapytał drugi.
– Jeśli naprawdę jesteś Posłańcem Boga, to nie jestem godzien, by z tobą rozmawiać, a jeśli kłamiesz, to tym bardziej nie chcę z tobą rozmawiać – stwierdził trzeci.
– Jeśli chcecie trwać w waszych obrzędach, róbcie to, ale nie odprawiajcie ich ostentacyjnie na moich oczach – odpowiedział Wysłannik Boga.
Prorok (niech będzie z nim pokój i błogosławieństwo) przebywał w At-Ta’if dziesięć dni, zapraszając do islamu każdego możnego człowieka. Nikt nie przyjął zaproszenia, aż w końcu wyrzucono jego i Zajda z miasta. Kiedy opuszczali At-Ta’if, przywódcy plemienni wysłali za nimi dzieci i niewolników, by dali nauczkę nieproszonym gościom. Ludzie ustawili się w dwóch przeciwległych szeregach i zaczęli obrażać Proroka i Zajda, a następnie rzucać w nich kamieniami. Prorok miał zakrwawione nogi, a Zajd rozciętą głowę. Wreszcie doszli do domu braci Utby i Szajby bin Rabi’a. Tam Prorok schronił się pod cieniem krzewu winogrona i wypowiedział znaną modlitwę, wnoszoną w czasie smutku i nieszczęścia:

„Boże, do Ciebie zwracam się z moją słabością i bezradnością wobec ludzi. O Ty, Najlitościwszy, Ty jesteś Panem uciśnionych, Ty jesteś moim Panem. W czyje ręce składasz moje przeznaczenie? W ręce obcego, który odnosi się do mnie z nieprzyjaźnią, czy w ręce wroga, któremu dałeś władzę nade mną? Jeśli, o Panie, nie gniewasz się na mnie, nie dbam, co się ze mną stanie, gdyż Twa przychylność jest moim celem. Szukam schronienia w świetle Twego Oblicza, które rozjaśnia ciemność i od którego zależy ten i przyszły świat, by złość Twoja nie spadła na mnie i by gniew Twój nie grzmiał nade mną. Uczynię wszystko, byś był zadowolony. W Twoich rękach jest cała siła i moc”.

Gdy bracia-właściciele sadu zobaczyli go, zlitowali się nad nim i posłali do niego ich sługę, chrześcijanina o imieniu Addas, poleciwszy mu: „Weź kiść winogron i zanieś temu człowiekowi”. Kiedy Addas podał owoce Wysłannikowi Boga (niech będzie z nim pokój i błogosławieństwo), tamten powiedział Bismillah (ar. w Imię Boga) i zaczął jeść.
Addas zdziwił się i powiedział:
– Mieszkańcy tych ziem nie mówią czegoś takiego.
– Skąd pochodzisz? Jaka jest twoja religia? – spytał Prorok.
– Jestem chrześcijaninem z Niniwy.
– Z kraju szlachetnego Jonasza, syna Amittaja?
– Skąd wiesz o Jonaszu, synu Amittaja?!
– To mój brat; on był prorokiem i ja jestem prorokiem.
Addas padł do stóp Wysłannika Boga i zaczął je całować. Gdy bracia zobaczyli to, powiedzieli jeden do drugiego:
– On sprowadza naszego sługę na złą drogę!
Kiedy Addas podszedł do nich, spytali go:
– Biada ci, co ty zrobiłeś?!
– Panowie moi, na tej ziemi nie ma lepszego człowieka od niego. Powiedział mi coś, co może wiedzieć tylko prorok.
– Biada ci, Addasie, niech nie odwiedzie cię od twojej religii, która jest lepsza od tego, co on wyznaje!
Prorok i Zajd wyruszyli dalej w drogę do Mekki. Jeszcze w drodze do Proroka we śnie przyszli anioł Gabriel i anioł gór, który powiedział Prorokowi: „Jeśli zechcesz, zasypię ludzi Mekki górami”. Prorok odpowiedział: „Nie! Chcę, by Bóg uczynił z ich potomstwa takich, którzy będą oddawać cześć Bogu Jedynemu, i nie dodawać Mu nikogo za współtowarzyszy”.
Gdy zbliżyli się do Mekki, Zajd spytał:
– Jak chcesz wejść do miasta, skoro jego mieszkańcy niemal cię wypędzili?
– Zajdzie, Bóg przyniesie nam ulgę i wyjście z tej sytuacji, On bowiem wspiera Swoją religię i pomaga Swojemu Prorokowi – odparł Prorok.
Zatrzymali się w grocie Hira. Prorok (niech będzie z nim pokój i błogosławieństwo) wysłał człowieka z plemienia Chuza’a do Al-Achnasa bin Szurajka, by ten chronił go przy wjeździe do Mekki, lecz ten odparł:
– Jestem sojusznikiem Kurajszytów, nie mogę tego zrobić.
Wtedy Prorok posłał po Suhajla bin Amra, który także odmówił, powołując się na obowiązujące go sojusze. Następnie posłał po Al-Mutima bin Udajja, który się zgodził, po czym wezwał swoich synów i krewnych, by uzbroili się i wyszli na spotkanie Proroka. Wówczas Wysłannik Boga i Zajd weszli do miasta, a gdy doszli aż do Świętego Meczetu, Al-Mutim wszedł na swojego wierzchowca i zawołał:
– Kurajszyci! Chroniłem Muhammada, więc od dziś niech nikt z was go nie obraża.
Prorok podszedł do Kaby, pomodlił się dwa rakaty, a następnie udał się do domu, idąc drogą chronioną przez Al-Mutima i jego synów.
Pewnego razu Abu Dżahl spytał Al-Mutima o to wydarzenie:
– Czy tylko dawałeś mu ochronę, czy przyjąłeś jego religię?
– Tylko dawałem mu ochronę – odparł tamten.
– Damy ochronę temu, komu ty ją dajesz – powiedział na to Abu Dżahl.
Wysłannik Boga (niech będzie z nim pokój i błogosławieństwo) zapamiętał ten czyn i pewnego razu powiedział o jeńcach, wziętych w bitwie pod Badr: „Gdyby Al-Mutim bin Udajj był żywy, i poprosił mnie o uwolnienie tych złoczyńców, zrobiłbym to”.
Wysłannik Boga (niech będzie z nim pokój i błogosławieństwo) powrócił do Mekki w miesiącu zu al-kada dziesiątego roku misji proroczej – na przełomie czerwca i lipca 619 roku kalendarza gregoriańskiego – by znów głosić islam. Zbliżał się czas pielgrzymki, która była praktykowana od czasów Abrahama i Izmaela. Prorok chciał wykorzystać tę okazję, podchodząc do namiotów każdego plemienia i przekazując jego członkom wieść o islamie, tak jak czynił to od czwartego roku swojej misji.

8.2 Plemiona, które zaproszono do islamu

Az-Zahri, znany przekaziciel hadisów, podaje nazwy piętnastu plemion arabskich, które zostały zaproszone do przyjęcia islamu, ale żadne z nich na to wezwanie nie odpowiedziało. Lista Az-Zahriego obejmuje plemiona, które zostały zaproszone do islamu, począwszy od czwartego roku misji proroczej aż do emigracji, więc ciężko jest ustalić, w którym roku dane plemię otrzymało taką propozycję. Mimo to uczony Mansurpuri wymienił trzy plemiona, które zostały zaproszone do islamu podczas pielgrzymki w dziesiątym roku misji, a Ibn Ishak podaje sposób, w jaki odpowiedziały.

Pierwszym z tych plemion było Banu Kalb. Prorok (niech będzie z nim pokój i błogosławieństwo) porozmawiał z ludźmi z jednego z klanów tego plemienia, zaproponował im przyjęcie islamu, lecz tamci go odrzucili.

Z kolei ludzie z Banu Hanifa w podły sposób przepędzili Proroka, kiedy ten udał się do ich namiotów i wezwał do oddawania czci Jedynemu Bogu.
Ostatnie z tych trzech plemion to Banu Amir. Prorok przyszedł do nich i wezwał ich do islamu, na co jeden z nich, człowiek o imieniu Buhajra bin Firas, powiedział do swoich towarzyszy: „Na Boga, gdybym zrobił coś temu mężczyźnie spośród Kurajszytów, Arabowie stanęliby w jego obronie”. Następnie zwrócił się do Proroka: „Jeśli Bóg da ci zwycięstwo nad twoimi wrogami, to czy dasz nam władzę nad nimi?” Prorok odparł: „Cała władza należy do Boga, daje ją komu chce”. Wówczas Buhajra stwierdził: „Chcesz, byśmy narażali się w walce z innymi Arabami, a potem, gdy zdobędziesz władzę, nie podzielisz się nią z nami? Nie przyjmiemy twojej propozycji”.

Jedynie jeden szejk z Banu Amir, który po pielgrzymce (nie mógł jej odbyć ze względu na wiek) usłyszał opowieści swoich ludzi o Proroku, powiedział: „Żaden z synów Izmaela nie wymyśliłby takiego kłamstwa. Jego słowa to prawda”.

8.3 Wierni spoza Mekki

Wysłannik Boga (niech będzie z nim pokój i błogosławieństwo) przedstawiał islam zarówno karawanom i plemionom przybywającym na pielgrzymkę, jak i pojedynczym osobom. Kilku ludzi odpowiedziało pozytywnie i uwierzyło. Przytoczymy teraz historie niektórych z nich.
Suwajd bin Samit z Jasrib (późniejszej Medyny) był poetą i kiedy usłyszał Proroka głoszącego islam, zapytał go:
– Czy masz to, co ja?
– A co ty masz? – odpowiedział pytaniem Prorok.
– Mądrość Lukmana.
Wtedy Wysłannik Boga odparł, że on ma coś lepszego – Koran ze światłem i drogą prostą dla ludzi, po czym wyrecytował fragment Koranu. Suwajd stwierdził, że to dobre słowo i przyjął islam. Niedługo po powrocie do Medyny zginął w bitwie pod Bu’as pomiędzy plemionami Al-Aus i Al-Chazradż.
Ijas bin Mu’az także pochodził z Jasrib. Był młodym człowiekiem z plemienia Al-Aus, którego członkowie przybyli do Mekki, by poprosić Kurajszytów o pomoc przeciwko
wrogiemu plemieniu Al-Chazradż, które przewyższało ich liczebnie. Gdy Prorok usłyszał o nich, odwiedził ich i spytał:
– Czy mogę zaproponować wam coś lepszego od tego, po co przybyliście?
– A co to takiego? – zapytali.
– Jestem wysłany przez Boga do Jego sług, bym wzywał ich do oddawania czci Bogu Jedynemu i zabraniał im czynienia Mu równych. Objawił mi także Księgę.
Kiedy opowiedział im o islamie i wyrecytował Koran, Ijas bin Mu’az zawołał:
– Ludzie, na Boga, to faktycznie jest lepsze od tego, po co przyjechaliście!
Wtedy Abu al-Hajsar Anas bin Rafi – jeden z członków delegacji – wziął garść piasku, rzucił nią w Ijasa i powiedział:
– Cicho siedź! Przyjechaliśmy tu po co innego!
Ijas zamilkł, a Wysłannik Boga (niech będzie z nim pokój i błogosławieństwo) odszedł. Delegacja wróciła do Medyny, nie osiągnąwszy swojego celu. Ijas wkrótce zmarł, a gdy umierał, wychwalał Boga i głosił Jego Jedność. Istnieje pewność co do tego, że umarł jako muzułmanin.
Abu Zarr al-Ghifari pochodził z okolic Jasrib, a o islamie dowiedział się od Suwajda i Ijasa. Al-Buchari podaje relację Abu Zarra:
„Pochodzę z plemienia Ghifar. Pewnego razu doszły nas słuchy, że w Mekce pojawił się człowiek, który twierdzi, że jest prorokiem. Powiedziałem wtedy swojemu bratu:
– Pojedź do tego człowieka, porozmawiaj z nim i dowiedz się czegoś o nim.
Gdy wrócił, spytałem go:
– I co?
– Widziałem człowieka, który nakazywał dobro i zakazywał zła.
– Niewiele się o nim dowiedziałeś! – odparłem, po czym sam pojechałem do Mekki.
Nie wiedziałem, jak wygląda, ale nie chciałem pytać o niego wprost, bo wiedziałem, w jakiej sytuacji są muzułmanie. Usiadłem w Świętym Meczecie, mając nadzieję, że poznam Proroka. Gdy piłem wodę ze źródła Zamzam, przeszedł obok mnie Ali bin Abi Talib i spytał mnie:
– Jesteś podróżnikiem?
– Tak.
Wówczas bez pytania, kim jestem ani po co przyjechałem, zaprosił mnie do swego domu [58].
Następnego dnia znów poszedłem do meczetu, mając nadzieję, że poznam Proroka. Czekałem cały dzień, lecz Prorok nie pojawił się, a pod wieczór znów podszedł do mnie Ali i zaprosił do domu. Gdy minął trzeci dzień mojego pobytu w Mekce, Ali spytał mnie kim jestem i po co przyjechałem. Odparłem:
– Powiem ci, jeśli zatrzymasz to w tajemnicy.
Gdy to obiecał, powiedziałem mu:
– Doszły mnie słuchy, że pojawił się tu człowiek, który twierdzi, że jest prorokiem Boga. Posłałem mojego brata, który z nim rozmawiał, lecz nie dowiedział się wiele. Postanowiłem więc spotkać się z nim osobiście.
– Zaprowadzę cię do niego – powiedział Ali. – Idź za mną, a jeśli zobaczę kogoś, kto może ci zrobić krzywdę ze względu na mnie, oprę się o ścianę i udam, że poprawiam sandały, a ty idź dalej.
Tak oto zaprowadził mnie do Proroka (niech będzie z nim pokój i błogosławieństwo). Poprosiłem go:
– Opowiedz mi o islamie.

Opowiedział mi, a ja po namyśle, jeszcze w tym samym miejscu, przyjąłem islam. Wtedy Prorok polecił mi:
– Abu Zarr, nie mów o tym nikomu i wracaj, skąd przyjechałeś. Jeśli pewnego dnia przybędziemy do was, wyjedź nam na spotkanie.
Ja odparłem:
– Na Tego, Który przysłał cię z prawdą, stanę przed nimi i zawołam, że przyjąłem islam, na cały głos!
Poszedłem do meczetu, zbliżyłem się do siedzących tam Kurajszytów i krzyknąłem:
– O, Kurajszyci, wyznaję, że nie ma boga prócz Boga Jedynego, a Muhammad jest Jego sługą i Posłańcem!
Oni zawołali jedni do drugich:
– Wstańcie i rozprawcie się z tym odstępcą!
Wstali i zaczęli bić mnie tak mocno, że niewiele brakowało, bym zginął. W porę nadszedł Al-Abbas, który oderwał ich ode mnie i powiedział im:
– Chcecie zabić człowieka z plemienia Ghifar? Przecież jeździcie przez ich ziemie i handlujecie z nimi!
Następnego dnia przyszedłem do meczetu i zrobiłem to samo, a oni też się na mnie rzucili. Wtedy także uratował mnie Al-Abbas”.
Tufajl bin Amr ad-Dausi był poetą i wodzem plemienia Daus oraz małego księstwa w Jemenie, znanym i szanowanym w całej Arabii człowiekiem. Kiedy w jedenastym roku misji przyjechał do Mekki, Mekkańczycy wyszli za miasto, aby go powitać, i powiedzieli mu: „W Mekce jest człowiek, który obraził nas, podzielił i skłócił; jego mowa jest jak magia i rozdziela on syna z ojcem, brata z bratem, męża z żoną. Lękamy się, aby i ciebie ani twojego ludu to nie spotkało, dlatego nie słuchaj go ani w ogóle z nim nie rozmawiaj”. Opowiada Tufajl:
„Tak długo mnie namawiali, aż obiecałem, że postąpię zgodnie z ich ostrzeżeniem. Kiedy szedłem do Kaby, gdzie często znajdował się Prorok, zatykałem uszy kawałkami bawełny. Pewnego dnia zobaczyłem, jak Prorok modli się przy Kabie. Z ciekawości zbliżyłem się do niego i przypadkowo usłyszałem kilka jego słów. Powiedziałem do siebie:
– Przecież jestem człowiekiem rozsądnym i potrafię odróżnić złe słowo od dobrego. Jestem też poetą. Cóż złego w tym, że posłucham trochę tego człowieka? Jeśli to, co mówi, będzie dobre, przyjmę to, a jeśli nie, odrzucę!
Zostałem w meczecie, a gdy Prorok odszedł, poszedłem za nim do jego domu, gdzie opowiedziałem mu, jak mnie przed nim ostrzegano, jak wtykałem do uszu kawałki bawełny, i jak usłyszałem jego mowę. Poprosiłem następnie, by opowiedział mi o islamie. Prorok spełnił moją prośbę, po czym wyrecytował Koran. Na Boga, nigdy nie słyszałem lepszej ani bardziej prawej mowy. Przyjąłem islam i oświadczyłem Prorokowi:
– Mam posłuch wśród mojego ludu, wrócę do nich i zaproszę ich do islamu”.
Kiedy Tufajl wrócił do swojej ziemi, muzułmanami zostali jego ojciec i żona. Jego lud przyjął islam dopiero pewien czas później. Po Bitwie Rowu (według niektórych już po traktacie z Al-Hudajbija) wyemigrował do Medyny wraz z siedemdziesięcioma bądź osiemdziesięcioma rodzinami z jego ludu. Wiele zrobił dla islamu i zginął śmiercią męczeńską w bitwie pod Al-Jamama.
Damad al-Azdi pochodził z plemienia Azd z Jemenu i był medykiem. Kiedy przybył do Mekki, usłyszał opowieści o szalonym człowieku, który uważa się za proroka. Wtedy pomyślał, że może dzięki jego umiejętnościom Bóg uzdrowi tego szaleńca. Poszedł do Proroka Muhammada (niech będzie z nim pokój i błogosławieństwo), po czym rzekł do niego:
– Muhammadzie, posiadam zdolność leczenia, czy potrzebujesz pomocy?
– Chwała Bogu, Jego chwalimy i prosimy o pomoc, kogo Bóg prowadzi, tego nikt nie sprowadzi z drogi, a kogo Bóg sprowadzi z drogi, tego nikt nie poprowadzi – odparł Prorok. –Nie ma boga prócz Boga Jedynego, Który nie ma towarzysza, a Muhammad jest Jego Wysłannikiem.
Damad poprosił Proroka, by powtórzył te słowa, a Prorok zrobił to trzy razy. Wtedy Damad powiedział:
– Słyszałem wielu ludzi – wróżbitów, czarowników, poetów – ale czegoś takiego nigdy nie słyszałem. Daj mi rękę, a przysięgnę ci posłuszeństwo.
Tak przyjął islam.

8.4 Sześć dobrych znaków spośród mieszkańców Jasrib

Podczas pielgrzymki w jedenastym roku misji (której pora wypadła wówczas w lipcu roku 620 według rachuby chrześcijańskiej) islam znalazł zwolenników, którzy wkrótce stali się mocnymi filarami społeczności muzułmańskiej i jej podporą w obliczu ucisku i niesprawiedliwości.
Ze względu na zagrożenie ze strony pogan, Prorok (niech będzie z nim pokój i błogosławieństwo) zwykle działał nocą, czy to w Mekce, czy w jej okolicach. Pewnej nocy wybrał się w towarzystwie Abu Bakra i Alego do obozowisk plemion Zahl i Szajban bin Salaba. Jednak mimo namowy tak Proroka Muhammada, jak i Abu Bakra, żadne z tych plemion nie przyjęło islamu. Prorok poszedł dalej, wszedł do Mina i tam usłyszał rozmowę mężczyzn, którzy, jak się okazało, przybyli z Jasrib, a należeli do plemienia Al-Chazradż. Byli to Asad bin Zurara, Aun bin al-Haris, Rafi bin Malik, Kutba bin Amir, Ukba bin Amir oraz Dżabir bin Abd Allah. Mieszkańcy Jasrib słyszeli od sprzymierzonych z nimi żydów, że w tym czasie ma przyjść prorok, za którym żydzi pójdą i zniszczą pogańskich Arabów, tak jak wcześniej zostały zniszczone ludy Ad i Iram.
Wysłannik Boga (niech będzie z nim pokój i błogosławieństwo) spytał ich:
– Kim jesteście?
– Jesteśmy z plemienia Al-Chazradż – odparli.
– Sojuszników żydów?
– Tak.
– Czy mogę przysiąść się do was i powiedzieć wam coś?
– Prosimy bardzo.
Prorok, pokój i błogosławieństwo z nim, zaczął rozmawiać z tymi ludźmi i tłumaczyć im, czym jest islam. Później wyrecytował Koran i zaprosił ich do religii Boga. Tamci powiedzieli do siebie: „To Prorok, którego nadejściem grozili nam żydzi. Uwierzmy w niego, zanim oni to uczynią!” Odpowiedzieli wówczas na zaproszenie i przyjęli islam.
Byli to ludzie rozumni, którzy mieli już dość ciągłej wojny między Arabami z plemion Al-Aus i Al-Chazradż. Mieli nadzieję, że być może dzięki misji Proroka uda się zaprowadzić pokój między Arabami z Medyny. Jeden z nich powiedział do Proroka: „Pozostawiliśmy nasz lud, który jest skłócony jak żaden inny. Niechaj dzięki tobie Bóg pogodzi tych ludzi. Pojedziemy do nich, przedstawimy im twoją religię, a jeśli Bóg pogodzi ich dzięki tobie, będziesz dla nas najukochańszym z ludzi”.
Przybysze z Jasrib powrócili do siebie, gdzie zaczęli głosić przesłanie islamu. Niedługo w Medynie nie było ani jednego domu, którego mieszkańcy nie wiedzieliby o Wysłanniku Boga (niech będzie z nim pokój i błogosławieństwo) i jego misji.

8.5 Małżeństwo z Aiszą

W miesiącu szawwal tego samego roku – jedenastego od początku misji – został zawarty akt małżeński między Prorokiem Muhammadem (niech będzie z nim pokój i
błogosławieństwo) a Aiszą, córką Abu Bakra. Jako że Aisza (niech Bóg będzie z niej zadowolony) miała wtedy zaledwie sześć lat, małżeństwo zostało skonsumowane znacznie później.


58 Według tradycyjnego arabskiego prawa gościnności przybyszowi należało udzielić trzydniowej gościny. Przez ten okres gość dostawał schronienie i pożywienie, był chroniony przed jego wrogami, a gospodarz nie miał nawet prawa spytać go o jego tożsamość ani cel podróży (przyp. tłum).

<<<Poprzedni rozdział]  [Spis treści]  [Następny rozdział>>>